Po prostu staram się słuchać i obserwować dzieci

Foto: na zdjęciu fotograf Jakub Smykowski

Narodziny dziecka sprawiają, że niemal natychmiast w ręku rodzica pojawia się… aparat fotograficzny. Nagle, nawet zupełni amatorzy tego „sportu”, zaczynają polowanie. Pragną utrwalić wszystko: pierwszy uśmiech, zaciśnięcie piąstki, próby siadania i raczkowania. Aparat fotograficzny staje się tym, co zawsze należy mieć pod ręką. Coraz częściej zdarza się, że rodzice nie poprzestają na amatorskim fotografowaniu, lecz zwracają się do profesjonalistów.

O sesjach zdjęciowych z udziałem dzieci, rozmawiałam z wrocławskim fotografem, Jakubem Smykowskim.

Amelia: Jakie są Twoje wrażenie z sesji zdjęciowych z udziałem dzieci?

Jakub Smykowski: Mam na swoim koncie kilka sesji, z udziałem dzieci. Różnych zarówno po względem wieku, jak i charakteru. Najważniejsze według mnie jest to, jak rozpoznać osobowość dziecka i dostosować do niej sposób pracy. Fotografowanie wymaga bowiem skupienia i na modelu i na tym, w jaki sposób go pokazać. No i trzeba wziąć pod uwagę, czy jest to sesja robiona w studiu, czy też w plenerze.

Amelia: A które z miejsc Ty preferujesz?

Jakub Smykowski: Raczej sesje w studiu. Chodzi o zapanowanie nad dzieckiem, gdyż znajduje się ono w nieznanym dla siebie otoczeniu, gdzie nie czuje się zbyt pewnie. Jest więc nadzieja, że nie od razu zacznie rozrabiać i będzie można skupić się na zdjęciach.

Foto: jakubsmykowski.com

Amelia: W jaki sposób nawiązujesz kontakt z dzieckiem jako modelem?

Jakub Smykowski: Po prostu staram się słuchać i obserwować dzieci. Na samym początku, kiedy przeprowadzam wstępna rozmowę z rodzicami, uważnie obserwuję, co w tym czasie robi dziecko. Oceniam jaką ma ono energię i jaki sposób pracy mam przyjąć. Po rozmowie, która trwa około 20 minut, wyjaśniam dziecku, co będziemy robić. Ponieważ z natury jestem spontaniczny i otwarty, dosyć łatwo nawiązuję z nim kontakt. Wyjaśniam, że jeśli będzie potrzebowało przerwy, żeby pobiegać, poskakać, czy po prostu przytulić się do mamy, to ją zrobimy, ale potem znów popracujemy nad zdjęciami. Staram się nie przymuszać dziecka, lecz dać jemu swobodę wyboru. W końcu i mnie i rodzicom zależy na tym, aby zdjęcia były jak najbardziej naturalne i nie wymuszone.

Amelia: Czy w czasie trwania sesji w studiu obecni są rodzice?

Foto: jakubsmykowski.com

Jakub Smykowski: Rodzice jak najbardziej muszą być w zasięgu wzroku dziecka. Jak już wspominałem, studio jest otoczeniem dla dziecka nieznanym i widok mamy czy taty jest znakiem, że wszystko jest w porządku. Poza tym robię zdjęcia dzieciom w bardzo różnym wieku. O ile kilkunastoletnie dziecko może nie potrzebować obecności rodziców w zasięgu wzroku, o tyle dla niemowlaka jest to wręcz niezbędne.

Amelia:A czy zdarzają się rodzice, którzy ciągle ingerują w przebieg sesji i udzielają Ci uwag na temat tego, jak ich pociechy maja wyglądać na zdjęciach?

Jakub Smykowski:  Zdarzają się i tacy, ale na ogół wystarcza wstępna rozmowa, w trakcie której dokładnie omawiamy to, czego się spodziewamy po takiej sesji. Wielu rodziców przychodzi już z gotowymi scenariuszami sesji i wtedy wystarczą tylko moje techniczne wskazówki na temat odpowiedniego ustawienia dziecka, wyeksponowania lub ukrycia jakiegoś elementu jego twarzy czy sylwetki.

Amelia: A jeśli ten scenariusz wydaje Ci się kontrowersyjny, to także podejmujesz się takiej sesji?

Jakub Smykowski:  Nie, jeśli tylko w moim odczuciu zdjęcia mają być dwuznaczne, czy też wyrządzać dziecku krzywdę – odmawiam.

Amelia: Zdarza się taka sytuacja: przychodzi matka z kilkuletnią, otyłą córką i wymaga, abyś zrobił tak, by na zdjęciu dziecko wyglądało znacznie szczuplej i w dodatku miało inny kolor oczu. Co robisz?

Jakub Smykowski:  Nie jestem zwolennikiem retuszu, poprawiania urody na zdjęciach. Owszem, jeśli dziecko ma szpecącą bliznę, jest okaleczone czy ma jakąś inną wadę, staram się tak operować światłem, elementami ubioru czy scenografią, aby ukryć ten szczegół lub też pokazać go z przymrużeniem oka. W końcu są to sesje dla dzieci, więc wykorzystanie wszelkiego rodzaju elementów zabawowych jest jak najbardziej wskazane.

Amelia:A jak przebiegają sesje w plenerze?

Foto: jakubsmykowski.com

Jakub Smykowski: Sesje plenerowe należą do trudniejszych od studyjnych, gdyż wkoło mamy całą masę elementów rozpraszających dziecko. Musimy więc przemyśleć, jak sprawić aby dziecko było choć przez chwilę skoncentrowane na sesji, nie na bieganiu wkoło z kijkiem i wskakiwaniu do fontanny. Kiedyś wymyśliłem, że jedna z sesji w plenerze, będzie miała formę pikniku. Zaprosiliśmy na niego rodzinę i kolegów dziecka. Dzięki temu dziecko było bardzo rozluźnione, czuło się w centrum uwagi i to je bardzo mobilizowało. Wyszły z tego bardzo naturalne zdjęcia.

Amelia: Jak długo trwa taka sesja plenerowa?

Jakub Smykowski: Czasami nawet cały dzień – oczywiście do momentu, kiedy mamy dobre światło.

Amelia: Czy któraś z sesji zapadła Ci szczególnie w pamięć?

Pamiętam jedną, na której robiliśmy zdjęcia do reklamy pieluszek. Fotografowałem wtedy niemowlaka, którego umieściliśmy na wielkim stole bezcieniowym. Dziecko było ubrane w bardzo kolorowe ciuszki. Było po prostu przepiękne! Pamiętam jego buzię aż do dziś. Pozwoliliśmy mu swobodnie raczkować po stole, a jego mama od czasu do czasu mówiła albo robiła coś, co przykuwało jego uwagę. Wtedy z ciekawością i uśmiechem podnosił wzrok, a ja robiłem zdjęcie. Wyszły świetnie!.

Dziękuję za rozmowę.

Autor:

Poinformujemy Cię o kolejnych treściach.

Poinformuj nas o ciekawym artykule! | +
JR

Patronaty

Leszek Peszek i jego najlepszy przyjaciel

Imię i nazwisko (wymagane)

Adres email (wymagane)

Temat

Treść wiadomości

Zamknij