„Mama, smoczek” – trochę inna recenzja książki!
Dodano: 14 listopada 2012r.
Cała energia w komórkach rozwijającego się dziecka pochodzi więc od matki. Energia wszystkich ludzi na świecie pochodzi od kobiet. Tylko i wyłącznie.
Zbyt feministyczne? Oj tam… czasami można pomyśleć tylko o sobie i uznałam, że to jest właśnie ta chwila! Oczywiście Wy drogie mamy, wiem, że także odnajdziecie taki moment lub nie, ale bez względu na poglądy i przemyślenia każdej z Was – polecam Wam książkę Magdy Fres, Mama, smoczek!
Początkowo wcale nie chciałam jej przeczytać, bałam się, że po lekturze Wyznań Upiornej mamuśki, każda książka związana z różnymi doświadczeniami i przemyśleniami matek – nie trafi już tak do moich kobiecych i matczynych sfer umysłu i serca. Kiedy jednak dotarły do mnie znaczenia czytanych pierwszych wyrazów – wiedziałam, że to inna książka niż przekaz Jill Smokler, że jest mi równie bliska, a co najważniejsze każdy w niej odnajdzie iskrę z własnego życia! Rozbawia, skłania do wielu przemyśleń, przynosi momenty pełne łez i sytuacje, kiedy można pokusić się o współczucie, ale ja tego nie zrobiłam – wiem, że nie poto autorka zdradziła swoje najintymniejsze sekrety, żeby wycisnąć z czytelników słowa pocieszenia. Dla osób, które doświadczył podobny los – jest to przesłanie do walki, poszukiwania siły i nadzieję na oczekiwanie odwrócenia złych kart – przecież ktoś już tak miał i jemu się udało – więc dlaczego nie mnie?
A kiedy indziej marzę, żeby mnie przede wszystkim nikt nie dotykał, nie odzywał się do mnie i żeby wszyscy dali mi święty spokój.
Wzruszająca, ale nie tragiczna. Poruszająca problemy kobiety, która musi poradzić sobie z poronieniem, depresją i obawami, które towarzyszą jej drugiej ciąży. Problemami matki, która poświęca swoje życie i synchronizuje je z rytmem życia, rozwoju i wychowywania dziecka, a dodatkowo przy tym – stara się uporać z utratą własnego zdrowia. Wreszcie z problemami żony, która wciąż ma podejrzenia, że jakaś pinda zakochała się w jej mężu!
Wieczorem dostałam okres, więc już wiem, czemu byłam taka zła. Natychmiast zjadłam mnóstwo czekolady, a teraz mnie mdli. Dla równowagi zjem plasterek żółtego sera.
Zabawna i prawdziwa – pozwalająca na chwilę zapomnienia we własnym lenistwie, kobiecej perfekcji, dbania o nienaganny wygląd i wizerunek wzorowej mamy. Porusza problem tak zwanego przez mamy – poświęcenia życia na zawiązanie silnych kontaktów z maluchem – poprzez karmienie piersią, czuwanie, usypianie i ciągłą zabawę – które często związane jest z miedzy innymi – mało estetycznym wyglądem, ciągłym brakiem snu lub przewlekle burczącym brzuchem.
Aha, mój syn się rozwija w dobrym kierunku, wczoraj dwa razy powiedział „dupa”.
Małgośka, bohaterka książki, krok po kroku zdradza nam sekret – w jaki sposób poświęciła rytm swojego życia na wychowanie dziecka. Przeczytacie z jakich książek korzystała, aby wspomóc sobie rolę rodzicielstwa, ponieważ ze zdobytą wiedzą bardzo chętnie dzieli się z czytelniczkami. Podpowiada , jak poradziła sobie z problemami, o które wciąż pytają przyszłe lub młode mamy. Wiele czytelniczek odnajdzie w rytmie dnia Małgorzaty i jej synka Rumpelka – swój miniony dzień. Można to potraktować jako wsparcie – podobnie przeżyty dzień oddala poczucie samotności i bezradności.
Macierzyństwo jest pełne wyzwań i będzie ich wciąż wiele.
Porusza, oparte na własnym doświadczeniu, problemy związane z żywieniem, rodzajami mleka, wprowadzaniem nowych pokarmów, chorobami, wizytami u lekarza, kupowaniem miliona skoczków do miliona różnych butelek, zabawą, sadzaniem na nocnik, nauką chodzenia, emocjami, a także wiele innych – zdradza co zrobiła i dlaczego właśnie tak. Osobno pozostawiam do rozważenia kwestie bardzo delikatne i wywołujące sporo emocji, jak na przykład szczepienie dzieci. Autorka ma swoje zdanie, ja mam swoje i Wy także powinniście mieć swoją opinię. Zawsze należy kierować się – we wszystkim – indywidualnym podejściem i nie ulegać presji innym!
Bardzo cenną naukę można wyciągnąć ze „stoickiego” spokoju autorki, która dość często wspomina spotkania z sąsiadami, którzy zawsze mieli dla niej wskazówkę , jak powinna wychowywać dziecko. Chyba przyznacie drogie mamy, że „najcenniejsze rady” zawsze mają dla Was obcy ludzie spotkani podczas spaceru i najklasyczniejsze powiedzenie, „jak będziesz tak płakał/a to ja Cię zabiorę”.
Szkoda, że nie uciekniemy od cywilizacji. Żal mi, że musimy w takim świecie żyć, zamartwianiem się i stawianiem sobie nierealistyczne cele. Nie uchronię mojego dziecka przed całym światem.
Mama, smoczek to miejscami bardzo intymny dziennik młodej mamy, który jest wzbogacony chwilami przemyśleń, refleksji i bardzo osobistego spojrzenia na świat i otaczającą nas rzeczywistość związaną z wychowywaniem dzieci. Odnajdujemy miejsca związane z rozterkami kobiety, która zastanawia się nad ekologicznymi kosmetykami do makijażu, matki, która rozważa, jakim kremem smarować dziecko, żeby mu nie zaszkodziły szkodliwe chemiczne substancje i żony, która patrząc w lusterko zastanawia się, jak ją postrzega mąż. To jak wirtualna rozmowa z drugą mamą – przyjaciółką, która także urodziła, wychowuje i codziennie stara się rozwiązać problemy związane z rozwojem dziecka i własnymi emocjami. Warto przeczytać tę książkę, żeby powspominać, sprawdzić, co Was ominęło lub co jeszcze drogie mamy – przed Wami!
To mi całkiem wystarczy. Do szczęścia, do spełnienia. Kilka obietnic, syn, mąż, przygotowania do pracy. Znów mam siłę, by żyć pełnią życia.